Doświadczenie miało miejsce 19 lipca, na brzegu jeziora w trakcie leżenia pod drzewami, w otoczeniu lasu. Zażyto grzyby w dawce 2g. Dodam, że ostatnie 2-3 miesiące to był dla mnie czas w życiu, gdzie zbiegły się trudne doświadczenia.
To są luźne wnioski, a nie dokładny opis doświadczenia. Nieuniknione, że dojdą kolejne wnioski, ale być może ich już nie spiszę. Mam wrażenie, że wciąż wszystko się transformuje i przetwarza.
Chciałabym napisać, ile mądrości przekazała mi natura, ale chyba trudno to wszystko opisać słowami. Trudno to uchwycić. Rozmawiałam z nią poza słowami, jeśli w ogóle można tak napisać. Dlatego właśnie jedną z lekcji, jakie wyniosłam, jest skupianie się bardziej na czuciu, niż na myślach. Wędrowanie (uwagą) do środka ciała, żeby być bliżej tego czegoś, co mnie ożywia. Tego, co trudno opisać słowami. To jest ukryte głęboko w nas – wszystkich ludziach. Jednak już dawno to „zakopaliśmy” i trudno się do tego dostać w pełnych chaosu czasach. Rządzi nami chaos i mną rządzi, i zdałam sobie sprawę, że codziennie się tym frustruję, bo nie wiem jak się od niego uwolnić.
I tu kolejna lekcja – współczucie, cierpliwość do samego siebie. Łagodność. Powoli. Nie wszystko od razu. Wszystko jest dobrze. Daj sobie czas.
Czas. Doświadczyłam jak zniknął czas. Nawet nie wpadłoby mi do głowy pomyśleć która godzina. Czas nie istniał. I paradoksalnie – wtedy się wydłużał. Czas, za którym tak bardzo pędzimy na co dzień. Kolejna rzecz, o której zamierzam się uwalniać, żeby mieć więcej „czasu” w życiu – czyli inaczej – ŻYCIA W ŻYCIU.
I jeszcze światło – teraz już rozumiem, jak ważne jest obcowanie z naturalnym światłem, przebywanie na zewnątrz. I wiem, jak bardzo trudne to jest do wykonania mieszkając w dużym mieście. To jest kolejny obszar, zarówno do pracy nad nim, jak i do pracy nad wyrozumiałością i pełną akceptacją rzeczywistości takiej, jaka jest.
Dużo kropek się łączy i jakby obraz staje się przez to klarowniejszy. Ale tak jak wspomniałam na początku potrzeba czasu żeby to przetransformować.
Na pewno bardzo chcę i potrzebuję być bliżej intuicji.
Skąd wiem, że to jest dobre i w jaki sposób czuję, że to czego doświadczyłam, dotknęło głęboko mojego wnętrza – miejsca, gdzie kończy się racjonalne rozumowanie za pomocą umysłu, a zaczyna czucie, które nie sposób opisać? Bo czuję głębokie poruszenie i wzruszenie. Nie tak często w życiu mam okazję czuć wzruszenie. To dociera do najbardziej delikatnych struktur.
I druga, nierozłączna część tego przemyślenia – skąd wiem, że to może być szkodliwe? Bo „przebudza”? I samo przebudzenie jest cudowne, ale mam JAK ŻYĆ w pogubionym, nieświadomym świecie, w wielkim systemie i programach? Zadałam wtedy w głowie to pytanie, a może inaczej – zapytałam. Najlepsze jest to, że czuję, że dostałam odpowiedź – jakby natura, w której otoczeniu leżałam, spróbowała mi ją przekazać. I tutaj kolejny raz (było to mojego drugie doświadczenie psychodeliczne) pomyślałam o śmierci. I znowu nie w negatywnym sensie, tylko jako o czymś pozytywnym. Skoro już zostałam przywołana do życia w tym świecie, to znaczy że jest tego jaki sens…
Moim zadaniem jest zatem odnajdywanie sensu poprzez podążanie za swoją intuicją i za swoją drogą. Nie jest to łatwe zadanie, ale wykonalne, m.in. poprzez pracę nad sobą.
Takie wnioski mam po obcowaniu z tą substancją w naturze, i takimi wnioskami się dzielę. Pewnie część wynika z tego, że miałam teraz trudny czas i potrzebowałam wsparcia – i czuję, że je otrzymałam. I z całym szacunkiem, mam wrażenie że duży udział miała w tym brzoza, obok której leżałam ( w sumie to na jej korzeniach, jak się później zorientowałam) i którą podziwiałam w trakcie doświadczenia.